Well.
Bo nie za bardzo jest o czym pisac, sensu kminic o tym, ze znowu w weekend popilismy, zjaralismy sie, ogolnie bylo fajnie. No moze warto wspomniec o tym, ze w piatek wieczorem skakalismy po moim samochodzie we trojke, hehehe. Dach zostal konkretnie wgnieciony, jak szyberdach juz zaczal puszczac to powiedzialem pas. Szkoda, ze nie chcialo nam sie po aparat skoczyc, heh, no ale trudno sie mowi. Na nastepny dzien przyjechal kolo z laweta ze szrotu i zabral Rovera. Fajne male autko, ale Nova lepsza :D
W pracy git, jedna sprzedaz mam na razie, powolutku do przodu. A bedzie lepiej, jestem przekonany :)