Hectic Monday
Zaczal sie wczesnie, pobudka kolo 5 rano, w samochod i odwoze B. do FineTubes, po drodze zgarniam jeszcze takiego Piotra co tez tam pracuje, powrot do domu. Herbatka, kromka, odwoze G. na dworzec na 6:30, tez do pracy ma z rana. Po drodze telefon od T.
retrospekcja mode on
W ostatnia sobote popilismy. Tak sie stalo, ze wyszlismy od kumpla na pole wszyscy, T. zapomnial kluczy i nieszczesliwie spadl z gzymsu probujac sie dostac do domu, tlukac sobie niemilosiernie kostke w nodze.
/retrospekcja mode off
Bardzo boli go ta kostka i czy moglbym go odwiezc do szpitala, bo bardzo zle jest. No git. Odwiozlem G., jade do T., wchodze, zaiste zle z ta jego noga. No to sie zabieramy. Odpalam samochod, a tu dupa. Nie ruszy, kurwa mac. Probuje i probuje, nic. W koncu wykoncypowalem, ze to moze brak benzyny... no to tel po taksowke. Najszybciej za 45 minut bedzie (6:45 rano byla, heh). No to chuj, biore rower znajomego i popierdalam z kanistrem na stacje. Warte odnotowania sa trzy rzeczy tutaj. Uno, dojazd do stacji byl typowo angielski, pod gorke a potem z gorki. Due, pogoda ostatnimi dniami w Plymouth iscie tropikalna, 25 stopni jak nic, slonce prazy non stop. Tre, rano chlodniej bylo, myslac ze wroce zaraz ubralem sobie bluze (raczej gruba) i nic pod spodem. Biorac pod uwage te trzy fakty, i to, ze jestem pierdolonym alergikiem z atopowa skora, mozna mniej wiecej sprobowac wyobrazic sobie jak sie czulem. Ale to taka dygresja. Zajechalem z bezolowiowa w koncu, leje. Uruchamiam, raz, drugi, trzeci.. nic... no to popchalem troche (bo potem z gorki akurat bylo) go. Ten z ta kostka nie mogl, ale jakims cudem o tej porze znalazl sie na ulicy uczynny ziom, i jakos to poszlo. Zjezdzajac z gorki udalo sie na szczescie uruchomic dziada. Od razu zatankowalem do pelna. Potem do pracy T., zeby pokazal managerowi noge, ze zaiste prawda jest, ze nie moze pracowac, a nie ze walki odstawia. Z tamtad juz do szpitala, godzina 8 rano. Po dwoch godzinach czekania, stwierdzilem, ze pierdole i nie moge czekac, zostawilem go i powiedzialem, ze jeszcze wroce. Szybko do domu, zbieramy dokumenty, kase i jedziemy do agencji nieruchomosci z E., dokonczyc papierkowa robote zwiazana z wynajeciem nowego mieszkania. Dojechalismy, zalatwilismy, git. Potem z E. do agencji pracy, pomagalem jej wypelnic aplikacje. Jakies dwie laski z Mazur poznalem, cos tam pomoglem niby, wziely moj numer w razie czego, ze podadza mnie jako referencje, heh. Jedyna pociecha z tego dnia tak jak sobie mysle, bo laski calkiem niezle, ale pewnie i tak nie zadzwonia. Moze sam zadzwonie, daly numer. W trakcie wypelniania aplikacji dzwoni T. i mowi, ze kostka zlamana, ze operacja prawdopodobna, ze mu sruby metalowe do nogi beda wsadzac, hardcore. I prosi o przywiezienie mu szlugow. No to lajt, skaczemy po zalatwieniu wszystkiego do domu, zbieram szlugi, wracam do samochodu, a ten nie odpala. W tym momencie mialem lekki kryzys, i myslalem ze pierdolne normalnie. Jakos sie wzialem w garsc, wylazlem z samochodu i szukam kogos kto mi pchac pomoze. Kurwa o 6:40 sie ktos znalazl od kopa, a w poludnie to nie da sie.. ludzie mysleli moze, ze papierosa chce, albo pieniedzy, moze dalej poschizowani tymi bombami z londynu, nie wiem.. chwile to zajelo, ale w koncu jakis mlody czlowiek sie zlitowal i mi pomogl. Niewiele trzeba bylo popchac, bo jak to w anglii, zaraz za zakretem bylo z gorki, dalej sobie poradzilem. Odpalil w koncu i do teraz (odpukac) nie mialem z nim problemu. Po konsultacjach z ziomem z pracy (bo ja sie generalnie na samochodach nie znam) doszlismy do wniosku, ze jak sie bak wyczyscilo z benzyny do cna, to z dna mogl zassac jakis brud, albo co, i sie krztusil po prostu. Jebac. Dojechalismy w koncu do szpitala, zostawilem tam E. zeby sie T. zaopiekowala a sam pognalem do pracy (14:00 juz sie zblizala, heh). Jeszcze w drodze do pracy juz, zastanawialem sie co jeszcze moze sie spierdolic dzisiaj. A opcji bylo pare, moglbym np. dostac opierdol za przeoczenie czegos w pracy. Mogl mi wieczorem samochod nie odpalic, no rozne rzeczy jeszcze mogly sie zdarzyc. Cale szczescie byl to koniec, bo jakby mi np. Bob zaczal cos pierdolic o zazaleniach pielegniarek to moglbym nie wytrzymac i wybuchnac. A to nie byloby dobrym pomyslem, oj nie. Nie stalo sie na szczescie i po pracy lajtowo wrocilem sobie do domu. Mowilem sobie, ze nie bede pil, ale nie wiem... jakos mnie wszystko wkurwialo dalej, pociagnalem se lyka z piersiowki, stwierdzilem ze pierdole, pojechalem szybko do sklepu po piwka, strzelilem dwa i poszedlem spac.