... z tym internetem. Raz jest sygnal, raz go nie ma. Raz jest net, raz go nie ma (nawet jak jest sygnal). "Host docelowy nieosiagalny". Teraz np. zajebiscie szybko wczytuja mi sie strony *.blog.pl ale taka interia.pl to juz nie. Bo po co? :-/ Bezsens. Eeeech, zostalem rozpieszczony przez mega_super_hiper_szybkie_i_niezawodne_lacze_z_biura_ojca i teraz musze placic za to.
Nie mam co robic. Jutro bede mial ostatnia w tym roku szkolnym lekcje J. Angielskiego, wiec i kasa sie skonczy. Do 30 czerwca, kiedy to bede mial egzamin kwalifikacyjny na studia, nie mam co robic. Musze znalezc prace. Bo przeciez nie mozna caly czas czytac ksiazek, grac na kompie i pic (jesli sie jeszcze ma za co...). Zaczalem ostatnio jezdzic na rowerze, hehe, marna to proba podniesienia kondycji, ale jakis ruch zawsze jest. Jak sobie przedwczoraj podjechalismy pod kopiec, to na samej gorze myslalem, ze zemdleje. A nogi to juz wogole mialem jak z waty =)
Jedynym swiatelkiem w tunelu jest zblizajacy sie wielkimi krokami koncert Iron Maiden... i nic nie zacmi tego swiatelka, nawet fakt, ze pewnie bede musial sam jechac pociagiem do Katowic...
Rok temu z dwoma kumplami zrobilismy skok na pewien dom w naszym miescie. Potrzebowalismy kasy, hacjenda wydawala sie slabo strzezona, zadnych psow, straznikow, nic, a ponoc bogactw calkiem sporo. Jak zaplanowalismy tak zrobilismy, zgarnelismy sporo cennych rzeczy, uszlo nam na sucho. Teraz znowu bylismy bez kasy, rok juz minal od napadu, cicho sie zrobilo, padla propozycja aby wyczyn powtorzyc. Co wiecej celem zostal ten sam dom. Wylosowalem stanie "na czatach", moi dwaj kompani weszli do srodka i zaczeli pakowac wszystko do workow. Zaalarmowany jakims szmerem uprzedzilem znajomkow o potencjalnym niebezpieczenstwie, zadecydowalismy, ze nie ma sensu ryzykowac dluzej (wzieli juz wystarczajaco) i zaczelismy uciekac. Udalo sie. Poszlismy do naszej bazy, gdzie spotkalismy sie z paroma ludzmi ze srodowiska, od razu sprzedana zostala wieksza czesc towaru. Potem siedzimy sobie wylajtowani i ogladamy TV. A tu w wiadomosciach podaja, ze nastapil drugi w przeciagu roku atak na dom pani Takiej_a_takiej, ze Policja ostro wziela sie za dochodzenie, ze udalo im sie znalezc jakies polaczenie wreszcze ze znalezionymi rok temu na miejscu zbrodni zetonami (cooooo?!?!?), i ze podejrzanymi jest grupa trzech mlodziencow, i tu nasze nazwiska. Poploch, panika, horror. Uciekamy z miasta. Rozdzielamy sie. Ja biore od kogos motor i zaczynam uciekac. Goni mnie rodzina samochodem. Czesc z nich spaceruje (!!!) i jakos udaje im sie pare razy przeciac mi droge. Uciekam w gore ulicy, przy wylocie z miasta, w kierunku lasu. Tam cos sie dzieje, nie pamietam dokladnie, wiem ze potem budze sie z bolaca glowa w moim domu, ze wzrokiem ojca utkwionym we mnie. Czestuje mnie papierosem. Pyta sie: Synu, czemu?!?!
Dzisiaj rano obudzilem sie BARDZO nieswoj... brrr... OCB?