sie zyje jakos. w pracy naprawde niezle. mam juz okolo 24 sprzedaze. sam sobie na pamiec licze, wiec moze byc tak +/- 2. bo nie kazda sprzedaz jest zaliczana niestety, czasami to nie ode mnie zalezy. bo jak juz przekonam goscia przez telefon, to przekazuje go dalej do tzw. "verifier"a, i on ma za zadanie wyciagnac od delikwenta dane konta bankowego, hehe, a czasami ludziki maja opory co do tego. ale 22 mam na pewno. siadloby zebym w miesiacu mial tak ze 26-28 sprzedazy... jak taka liczba bedzie to moge byc raczej spokojny o premie, a dodatkowe 250 funciakow piechota nie chodzi :D tylko ze teraz system bonusowy w mojej firmie chwilowo lezy kurwosci, wiec jesli nawet w tym miesiacu sie zalapie to najwczesniej wieksza pensja po miesiacu, heh. a, no i nieskromnie musze przyznac, ze z mojej druzyny (6 osob) mam najwiecej sprzedazy. jedyny obcokrajowiec, buehehe, co za frajery te angole. natomiast jesli bonusa nie bedzie, to troche lipa, bo w sumie pensja bedzie mniej wiecej taka jaka mialem jako sprzatacz. i to wkurwia. bo taki jeden pracujac w tubach zarabia wiecej. no ale coz, ja przynajmniej nie mam obrazen fizycznych :D ale mysle nad druga praca.. bo 6 godzin dziennie to lajtowo mozna druga prace na part-time'a zalapac. tzn. nawet wiecej niz mysle, juz jeden interview mialem, tez na tossera (tsr - telesales representative, a to slowo przed nawiasem to nie chce mi sie tlumaczyc, hehe, zreszta pewnie ktos :> nie omieszka mnie wyreczyc w komentarzach) pol etatu na zmiane poranna, nawet mi dobrze poszlo, tak sobie myslalem, no ale niestety sie nie udalo. ale mowili mi, ze glownie chca ludzi na druga popoludniowa zmiane, heh, wiec moglem sie spodziewac. no ale powoli do przodu, jakos cos znajde predzej czy pozniej mysle.
co poza tym
wprowadzily sie nam pietro nizej do budynku (bo mieszkamy w domku z dwoma mieszkaniami w sumie, my na gorze, ktos na dole :) ) dwie studentki. Kelly i Amy. Kelly sympatyczna i bardziej bezposrednia. co z tego jak nic specjalnego :( natomiast Amy juz naprawde moze sie podobac, dobra laska w sumie, ale troche bardziej niedostepna. nie dziwne, pfff... w ostatni piatek popilismy razem wszyscy u nas, potem nas zaprosily do klubu studenckiego ("eee, zaczynamy w poniedzialek na wydziale sztuki, id nam jeszcze nie wyrobili" LOL, hehe) i nawet bylo fajnie. dopoki nie zaczalem gwozdzia na stole przybijac, pfff... no ale coz... za szybko pilem wodke, zreszta sam tempo niepotrzebnie narzucilem. jebac. musielismy wracac do domu, po drodze zaliczylismy KFC, w miedzyczasie ziomy z ktorymi bylem gdzies mi sie zgubili i wrocilem sam do domu. kluczy nie wzialem i musialem Radka budzic, a on mial na rano w sobote do pracy bo nadgodziny trzaska... no coz, przeprosilem i poszedlem w kime. w ten piatek nastepna biba, tym razem laski u siebie robia, ponoc ma 30 osob byc (ale juz sie asekuruja ze pewnie 10 tylko przyjdzie hehe) no zobaczymy. szkoda ze tym razem ja bede w sobote pracowal, wiec se nie poszaleje zazbytnio. heh, bywa, moze i tak bedzie sympatycznie.
co poza tym... aaaa... hehe, pyty mnie dorwaly ostatnio. ograniczenie do 30 mil/h a ja jade 55... i jeszcze z balastem tak na oko 400 kilo, bo Bartka ze znajomymi z pracy odwozilem. jeszcze na domiar zlego szyby zaparowane (wieczor, padalo bodajze troche wczesniej, a tyle osob w samochodzie to ogrzewanie nie wyrabia) i dosyc pozno zauwazylem kukule.. ponoc dobre pareset metrow za mna jechali. no w kazdym razie gadka szmatka i, jaja, puscili mnie wolno. "verbal warning" tak zwane. zapisali se mnie do kajetu i jak dostane mandat za predkosc to mnie dojada. teraz musze przyznac jezdze juz troche wolniej.
chiba tyle z rzeczy wartych uwagi... aha.. Zoe nie przychodzi juz drugi tydzien do pracy. a fajna laska byla :( bardzo szkoda, raczej ja wyjebia za to, bo nie da sie do niej dodzwonic, nie wiadomo co jej. mam nadzieje ze wszystko ok.
tia.. lepiej to rozkminic tutaj i miec potem spokoj. bo potem nikt nic nie wie, a wszyscy chca ze zrodla, a mnie to meczy.
wczoraj moja firma zbankrutowala. tak. przedwczoraj bylo git, widoki na premie, fajna atmosfera. a dzisiaj dupa, komornik do nich sie dorwal, blokada kont, lipton ogolny. wyrzucili ogolnie ponad 80 osob na bruk z dnia na dzien. bywa. najgorsze ze jutro (w zasadzie dzisiaj, 30 wrzesnia) mialem dostac wyplate. nie dostane. tzn. dostane, ale jak rozkminia wszystkie sprawy finansowe, a to sie moze stac za miesiac, a rownie dobrze za pol roku. coz zrobic, sie zyje dalej. przylazlem do firmy normalnie, na 15:00. widze pierwsze pietro zamkniete na klucz, juz cos podejrzanego. na drugim patrze a tam jakos pusto. jakas laska pochlipuje. ide do szefa firmy, bo akurat byl na widoku i sie pytam ocb, a on mi mowi przepraszam i ze jest jak jest czyli zle. potem sam sie rozplakal, chyba trudno caly dzien oznajmiac taka nowine pracownikom. no coz zrobic, takie zycie. polazlem od razu do jobcentre, zapisalem sie na zasilek (teraz juz powinienem miec do niego prawo, bo jak szukalem pracy kiedy przyjechalem do anglii to nie mialem, bo nie placilem wogole podatkow) i oprocz tego wyszukalem pare ofert, maja sie odezwac. potem polazlem do agencji, ktora mi prace zalatwila, a nuz moga pomoc. i sie okazalo, ze staneli na wysokosci zadania, juz dzisiaj w piatek z rana mam sie stawic u nich na interview apropo przeniesienia do innego call-centre. tym razem bedzie to przez agencje - plus taki ze bedzie wyplata co tydzien. i bedzie to praca w halifaxie, a jest to jeden z wiekszych bankow w anglii, wiec raczej tym razem o bankructwie nie ma mowy. wiec jest git. jeszcze baba z jobcentre mi powiedziala ze co prawda aplikacje o zasilek rozpatrza najwczesniej za dwa tygodnie, ale bedzie to traktowane, ze nie pracuje od dzisiaj. wiec mozna powiedziec, ze i tak przyplyw gotowki jest. mniej, bo zasilek to straszne gowno (chociaz w Polsce 60 funtow tygodniowo to chyba niezle, nie?) ale przynajmniej cos...
wiec zle nie jest. miesiac bez kasy niestety, ale jakos przezyje. dzieki moim wspollokatorom, bo oni maja prace dalej. a Mama mi wyrzuty robila, ze sprowadzam ludzi do siebie. dzieki nim teraz, mysle, bezproblemowo przejde przez ten okres. thx guys ;)
a Wisla dzisiaj znowu wtopila. szkoda gadac. i tak to jest moj klub, i zawsze bede za nimi. czy wygrywasz czy nie...