Dziś była tzw. rozmowa biznesowa w tzw. przedsiębiorstwie państwowym po tzw. restrukturyzacji. W celu przedstawienia niekwestionowanych zalet informatycznego systemu zarządzania produkcją udałem się do pana dyrektora ds. inwestycji rozwoju i innych takich, niejakiego Kazimierza W. Pan dyrektor – morda czerwona, pazury brudne, opierdolony Oldspajsem (pół flachy chyba wylał), popsute zęby mocno śmierdzą z gęby… Tylko walonkami i waciakiem zastąpić garniak z Sunsetu i człowiek byłby sobą. Pełen PRL pomyślałem sobie, ale cóż - w pracy jestem. Gość kulturą chciał zarzucić na wejście i survivalem, więc zaproponował mi drinka. (Drinka w pracy – buraczysko jebane - profesjonaliści w pracy nie piją. Po pracy to co innego – w trupa na odstresowanie wódkę jakąś z myszy …). Odmówiłem grzecznie. Co za gość, co za postkomuna, w polakach skażonych PRL chyba już niewiele się zmieni.
„nie zmienili nic, tylko Żytnią na Belweder i Królewskie na Heineken…”
Pierwsze lody przełamane, więc zaczynam mu tłumaczyć co i jak z tym systemem. Cóż, niewiele kumał. - Panie, się zawsze robiło tak jak tera i dobrze było. Na cholere nam te systema ? - zapytał dociekliwie mój rozmówca. Pół godziny tłumaczeń poszło się, za przeproszeniem jebać. Ale twardym trzeba być. Wziąłem głęboki oddech… Asertywność + NLP + mowa ciała + pozytywne nastawienie + kanały komunikacyjne… i jadę znowu. Kurwa, przecież do tego gościa mógłby sam Chrystus przemawiać i nie dotarłby do tej zakutej pały. Dodałem jeszcze kilka zdań o marketingowym znaczeniu wdrożenia systemu i… - Panie, markietingu to mnie pan nie łucz, ja z markietingu jestem licencjatem. - słusznie zwrócił mi uwagę mój rozmówca. Istotnie pan dyrektor Kazimierz W. skończył studia licencjackie na kierunku Marketing i Zarządzanie w Wyższej Szkole Wszystkiego i Niczego. Niedopuszczalne było by dyrektor miał tylko średnie wykształcenie. A że „za starych dobrych czasów” pan dyrektor Kazimierz W. (znany wtedy powszechnie jako Kazek) był narzędziowym, to wykształcenie nie było mu potrzebne. Przyszedł Balcerowicz, to związki zaczęły obsadzać stanowiska swoimi ludźmi. Wymaganiem było jednak rozpoczęcie studiów i tak pan K.W. stał się „licencjatem”.
Ciężko było dalej, ale jakoś poszło. Po drinku :D, pan dyrektor podchwycił ideę i dostaliśmy zlecenie. Wdrożenie trwa 3-4 miesiące, czyli 3-4 miesiące kontaktów z panem Kazkiem. Czas zmieniać pracę.
... troche wstawiony ;) jednakowoz trza dodac jakas notke. Zwlaszcza, ze jest o czym pisac. A wiec dzisiaj (hm, w zasadzie wczoraj :) dzwonilem do ambasady amerykanskiej. Skurwiele kaza sobie dzwonic na 0700, eeeech... zdzieraja gdzie tylko sie da. No ale umowione spotkanie mam, jak dostane wize to spierdalam :) A wszystko dzieki "cioci" (tak naprawde bliska znajoma starych) ze Stanow. Wszystko juz mam ustawione, college, prace, lokum... planowana emigracja po prostu... takiej szansy nie moge zaprzepascic. Bedzie dobrze. Szkoda mi strasznie opuszczac ojczyzne, ale coz zrobic. Matke wspomoc trzeba. Wyjazd na saxy to nic nowego. Jedyny ewidentny minus to to, ze mam 19 lat. A jak powszechnie wiadomo w USA dozwolone od 21!! :-( Kombinowac przyjdzie... heh... Ale sie zobaczy. Jakkolwiek jest to bardzo male prawdopodobienstwo - jednak jest szansa, ze tej wizy nie dostane. Wtedy bede sie kisil dalej tutaj. Targaja mna odmienne uczucia, czesc chce pozostac w domu (rodzina, przyjaciolki ;), mozliwosc picia legalnie, przyjaciele) a druga, ta z bardziej realnym podejsciem do zycia mowi zebym jechal. W zasadzie nie ma co rozkminiac, decyzja juz podjeta - jade, jak tylko bedzie mozliwosc... Cale szczescie nic powaznego (w tym sensie rozumiem zwiazek uczuciowy z plcia przeciwna) mnie tutaj nie trzyma. Bo cos czuje, ze gdybym mial tutaj osobe, ktora kocham to bym zrezygnowal. A to bylby blad, odkupywany pozniej przez reszte zycia. I jest dobrze... prawda?
Z innej beczki, ogladalem wczoraj mecz... grrrrrr... kompromitacja, blamaz, hanba, wstyd, etc. itp. itd... mozna by wiele powiedziec :( Teoretycznie Polska jest silniejszym krajem w pilce od Szwecji... jak bylo widac na zalaczonych obrazkach, tylko teoretycznie. Jak Dudek mogl to tak spierdolic? ;( Tego naprawde nie zrozumiem, chlip... przeciez za cos go wzieli do tego Liverpool'u... cos soba kiedys reprezentowal... o Zdeblu nie chce mi sie nawet wspominac. Tak samo Szymkowiak, czemu gra tak bardzo inaczej niz w ekstraklasie?! eeech szkoda slow, naprawde... janas na szubienice... Engel wroc...